Info
Suma podjazdów to 250 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień6 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec14 - 5
- 2013, Czerwiec6 - 0
- 2013, Maj4 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- 2013, Marzec2 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień7 - 4
- 2012, Lipiec19 - 5
- 2012, Czerwiec4 - 0
- 2012, Kwiecień2 - 2
- 2012, Marzec6 - 3
- 2011, Listopad1 - 1
- 2011, Kwiecień2 - 4
- 2011, Marzec9 - 0
- 2011, Luty6 - 0
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Wrzesień1 - 0
- 2010, Sierpień1 - 0
100-150
Dystans całkowity: | 2576.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 37:56 |
Średnia prędkość: | 28.97 km/h |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 128.80 km i 4h 12m |
Więcej statystyk |
- DST 135.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 21. Kolejne państwo - Słowenia
Wtorek, 17 lipca 2012 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 0
W zasadzie nie wiem po co jechaliśmy do Udine. Patrze teraz na mapkę i widzę, że mogliśmy sobie skrócić tą drogę o jakieś 30km, ale widocznie na naszej mapie nie było zaznaczonej tej drogi, którą mogliśmy wybrać.
Granicę przekraczamy w miejscowości Gorizia. Słowenia pod względem krajobrazu to fajne państwo. Drogi nawet mają ładne, ale już od tego momentu zaczęła się nudna jazda. Nic ciekawego tylko jakieś górki, lasy, łąki. Już nie było morza i tej temperatury.. :)
Nocleg w polu kukurydzy :)
Do Udine prowadzi nas skrótem jakiś makaroniarz. Mówi, że zna lepszą drogę i wgl no to jedziemy z nim. Starszy koleś
Błotniska rzeka. W pobliżu było od groma kopali piasku
W tle widać Alpy. Modliliśmy się o to, aby znów nie natrafić na jakieś podjazdy a ciągle zmierzaliśmy w ich kierunku
Góry coraz bliżej, większe nerwy!
Dobra jesteśmy. To teraz tu tu i tu i na pewno gdzieś wyjedziemy. Wgl przekroczyliśmy granicę i bigos, wjechaliśmy na autostradę, ale po 200m zawróciliśmy bo mandaty z pewnością byłyby słone. W dodatku z jazdę pod prąd też by nam ładnie dowalili :D
Góry coraz bliżej, góry coraz bliżej. W sumie to z jednej strony cieszyłem się bo uwielbiam wspinaczkę i walkę z samym sobą na podjazdach, ale z drugiej strony przytłaczało mnie to, że po Apeninach byłem pewien, że nic pagórkowatego już nam się nie przytrafi.. :)
Dzień kończymy noclegiem na polanie. Następnego dnia wiedzieliśmy, że z rana będzie ciężko bo widzieliśmy znaki "13km 8% w górę"
- DST 143.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 20. Wenecja
Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 1
Wenecja, miasto zakochanych, ciasnych uliczek, wielu mostów, gondoli no i... smrodu? Z tym ostatnim stanowczo się nie zgodzę :) Mimo tego, że od wielu osób słyszałem, że w Wenecji śmierdzi to muszę obalić ten mit i powiedzieć, że sami śmierdzicie :P Nic podobnego, w tym mieście nie śmierdzi.
Dzień zaczynamy od dojazdu do Wenecji (jakieś 10-15km). Do samego miasta prowadzi nas długi most, który miał około 4km. W samym mieście multum ludzi oraz Polaczki :] W zasadzie to spotkaliśmy dwie rodzinki, ale tylko z jedną udało nam się porozmawiać. Ci pierwsi to pewnie Warszawiacy. Jak zwykle wielce zadumani i ponad wszystkim.
Druga rodzinka nie pamiętam skąd była, ale podczas rozmowy przekonałem się, że świat jest mały. Rozmawiamy z głową rodziny i koleś jak usłyszał, że byliśmy w Andorze wspomniał, że spotkał tam kiedyś rodaka, który jest managerem hotelu z którym my też mieliśmy przyjemność porozmawiać :)
W mieście około południa złapała nas ulewa, którą przeczekaliśmy w sklepie z którego szybciutko pędziliśmy w kierunku Udine. Nocleg na jakimś zapyziałym polu kukurydzy :]
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Żeby nie było. Jazdy w terenie też nie brakowało :D
Przyjacielu sorry, ale nie. Nie będziesz trzymał się na kole jak Warszawski ogór.
Weee weee! Myślałem, że tylko u nas idioci podpisują się na znakach drogowych
Pierwsze spotkanie z naszymi. "Ej zobaczcie na tego psa, wygląda bardziej jak krowa" - Nie nie, to nie jest krowa. Odpowiedział jakiś łepek. Zonk! Dobrze, że nie powiedziałem czegoś innego w naszym języku bo kobieta była przyzwoita :D
Ludzi jak mrówców
Kogo stać to pływa. Pytanie. Ile telefonów, aparatów, kamer i euraczy może leżeć na dnie tych kanałów :)
Mosty, mosty, mościki..
Gondola dla bogaczy
Ulewa. Najgorsze gó*no dla rowerzysty. W dodatku dość mocno wiało. Dobrze, że Krycha był na dworze i uratował mi rower bo wiatr chciał go porwać do wody
Haa jest! Bomba nie wybiera :P
Jedziemy jedziemy, godzina coś koło 20:30 a przy drodze wielkie centrum handlowe no to stajemy. Na parkingu było boisko do plażówki, prawdopodobnie rozgrywali tam jakieś zawody. Kiełba usłyszał muzykę i poleciał do Dj-a. Leciała wtedy dobra nuta, do dziś ja pamiętam :D
Gdy jedziesz cały czas bez muzyki i nagle słyszysz dobry kawałek (akurat to było wtedy na topie) a w dodatku grajek zarzucił jakiś remix do którego noga sama latała to humor człowiekowi od razu się poprawił.
- DST 145.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 19. Dojazd do Wenecji
Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 0
Cel na dziś był jeden - Wenecja. Ruszyliśmy jakoś koło 10:00, trochę późno. Na stacji Shella zjedliśmy kuskusa i w drogę. Trasa strasznie nudna. Dookoła same łąki i jeziora, jakieś rezerwaty.
W kilku miejscowościach trochę się pogubiliśmy przez co musieliśmy wracać do poprzednich i stamtąd kierować się w dobrym kierunku. Ostatecznie nocujemy jakieś 10-15km przed Wenecją o godzinie 20:00. Dość wcześnie, ale chcieliśmy tak zrobić bo nie bylo sensu wjeżdżać do Wenecji o tak późnej godzinie. Z rana atakujemy miacho.
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Tak spaliśmy. Miejscówka dość nietypowa bo przy dwóch głównych drogach w jakimś małym lasku a do tego spaliśmy na wielgachnych igiełkach. Kto się przyjrzy ten widzi ;)
Typowe śniadanko w Coopie. Sok, chleb, jakiś owoc i czekolada. I tak przez cały miesiąc
Talia osy! Nie, nie miała 20 lat. Jakieś 37-42 O.o
Przed Wenecją zaczynają się już długie mosty
Nocleg na skoszonej grobli.
- DST 138.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 18. Ostatnia kąpiel w morzu, Rimini
Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 06.07.2013 | Komentarze 0
Od samego rana ciężko. Dzień zaczynamy na dzień dobry od mocnego podjazdu, bez grubszego śniadania. Po jakiś 30-40km zaczynają się zjazdy i w końcu płaskie tereny :) Jedziemy sobie spokojnie do Rimini. Tam kąpiel w morzu, woda ciepła, ale niezbyt czysta.. Nocleg w jakieś turystycznej miejscowości za Rimini. Kopcujemy się w małym lasku za stacją Shella.
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Więcej zdjęć, DZIEŃ 18 - KLIKNIJ
Apeniny za nami! :)
San Marino
W Rimini jak w Londynie
Opalenizna na marokańca :P
"Ej patrz jak mu skóra schodzi" - e tam, jeszcze zdążę opalić się 2 razy :)
- DST 110.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 17. Apeniny i... BEKACZE !
Piątek, 13 lipca 2012 · dodano: 06.07.2013 | Komentarze 0
Tuż za Florencją zaczęło się nieciekawie. W oddali widoczne były góry, znów podjazdy.. to pasmo Apenin. Powiem krótko, gorzej niż w Andorze. Podjazdy nie były wielkie, ale strasznie długie i było ich sporo. Po tylu dniach jazdy nogi coraz częściej wołały o chwilę odpoczynku.
W miejscowości Consuma spotykamy naszych rodaków. Tym razem to już nie jedna czy dwie osoby a cała rodzina. I to nie jedna a trzy :) Zajechaliśmy do miejscowego małego parku, aby ochłodzić się wodą z tamtejszego źródełka. W oddali widać jakiś ludzi z dziećmi jak siedzą na ławkach i nagle słychać z tego tłumu typowe, nasze narodowe, słodkie "ku*wa mać!". Jesteśmy w domu!! :D
Przyszła do nas jakaś pani i zaproponowała miskę śliwek. Jak dowiedziała się ile i jak jedziemy powiedziała tylko "ja pierd..." :) Była bodajże z okolic Katowic albo Kielc i opiekowała się starszą panią. Z resztą nie rozmawialiśmy, ponieważ nie wydawali się jacyś "przyjaźni".
Trochę to smutne bo byliśmy tam około 10 minut, jakieś 10-15 metrów od nich, mieliśmy ze sobą narodowe barwy w postaci flagi a oni nawet nie poznali naszej flagi..
Kierujemy się do Bibbibieny a stamtąd do Rimini przez San Marino. Podczas podjazdu pod kolejną górę stwierdziliśmy, że na dziś koniec. Kopcujemy się na jakieś polanie za miejscowością Pieve San Stefano. W sumie nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że ta noc była jednocześnie dziwna, przerażająca i bardzo długa.
Rozłożyliśmy już karimaty, podjadamy i układamy się do snu. Po jakiś 15 minutach słychać przeraźliwe beczenie/ryczenie, nie wiadomo jak to nazwać. Było to straszne, ponieważ byliśmy na jakieś polanie, dookoła same lasy, do jakiejkolwiek miejscowości kawał drogi, co teraz?!! Najpierw to coś ryczało z lewej strony lasu, potem z prawej, później od tyłu. Szczerze? Prawie narobiłem w majty. Spałem z dwoma nożami aby czuć się bezpieczniej. Beczało tak jakieś 20-30 minut a potem przestało, albo sami już usnęliśmy ze zmęczenia i nie słyszeliśmy tego. Ja już wiem co to było za zwierzę, ale napiszę o tym jeszcze podczas któregoś dnia pobytu na Słowacji oraz w ostatnim dniu wyprawy, ponieważ tam też to nas spotkało ;)
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Więcej zdjęć, DZIEŃ 17 - KLIKNIJ
Niby to Tuk-Tuk a tu marka Fiata :)
BEEEEEEE!! "Słyszałeś to?!! Ku*rwa co to?! Dawaj nóż i kładź się"
- DST 135.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 13. Cannes, Nicea, Monaco, Sanremo
Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 0
Nocleg spędziliśmy na terenie Parku Narodowego. Z początku nie wiedzieliśmy o tym, dopiero z rana, kiedy wstaliśmy zauważyliśmy dziwne tabliczki ;]
Do Cannes jedziemy cały czas wybrzeżem podziwiając przepiękne widoki.
Kilka kilometrów przed Monaco spotykamy Polaka, który był kurierem i czekał na załadunek. Rozmawialiśmy z nim prawie 3 godziny a w między czasie zagotował nam wodę i mogliśmy zjeść kuskusa.
Zaraz za Monaco spotykamy kolejnego Polaka, tym razem to sakwiarz z Warszawy, który przyleciał samolotem do Marsylii i jeździł po okolicy, dzisiejszego dnia zmierzał do Sanremo. Kilkanaście kilometrów dalej znów Polak! Miłosz z Zabrza jechał do Hiszpanii, krótka gadka, wspólna fotka i jazda dalej bo nie ma czasu.
Do Sanremo docieramy wieczorem. Szukamy noclegu na plaży, ale wszystkie są zamknięte. Śpimy więc na kamienistej plaży..
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Więcej zdjęć, DZIEŃ 13 - KLIKNIJ
Leżałby! :)
Miłosz w koszulce TYSKIE
?13466027113980#lat=43.802206306495&lng=7.8542017929078&zoom=12&maptype=terrain
- DST 143.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 12. Saint-Tropez
Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 31.08.2012 | Komentarze 0
Dzień zaczynamy od małego zjazdu do miasta Toulon, gdzie spotykamy znak ścieżki rowerowej, którą dojechaliśmy do Saint-Tropez! Ścieżka dłuższa niż długość autostrad w Polsce ;) Nic ciekawego, nudny dzień spędzony na ścieżkach.
Saint-Tropez - nudne i obrzydliwie bogate miasto :)
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Ładnie tu :)
Sklep Rowerowy Sport-Profit
Hotel SPA Restaurant Aroma Stone
Meble "DUET" Henryk Kędzia i Mirosław Rembiok
Welcom to.. ;)
Nie ma z nami szans ;D
?134643489533864
- DST 142.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 10. Ekstremalna noc w Marsylii
Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 31.08.2012 | Komentarze 0
Wcześnie rano pobudka, trochę błądzenia, aby wyjechać na dobrą drogę. Ostatecznie robimy jakieś 10-15km za dużo. Kierujemy się do miasta Miramas i Istres a następnie Martigues i Marsylii.
Miasto Martigues utkwiło mi w pamięci, fajny klimat i ładne miasto. Zatoka i plaże też niczego sobie. Za miastem Martigues przypadkowo wjeżdżamy na autostradę prowadzącą do Marsylii. Jechaliśmy normalną drogą, skręcamy według znaków w lewo w drogę departamentalną i jedziemy. Nagle zrobiła się droga z dwoma pasami ruchu i szybszym ruchem samochodów. Co jest?! Nie skręcaliśmy nigdzie w bok, ponieważ jechaliśmy według mapy na której nie było zaznaczonej autostrady. W końcu skręciliśmy z obawy, że dostaniemy zaraz mandat.
Po zjeździe zrobiliśmy kilka kilometrów i nagle stało się coś czego nikt nie przewidział.. Kameckiemu rozwaliła się opona. Było już grubo po 21, robiło się ciemno a im bliżej Marsylii tym więcej ludzi i imprez, przecież był piątek..
Wjechaliśmy do miasta przed 22 i Tomek zaczął łapać gumy przez rozwaloną oponę. Niby nic, ale na nasze nieszczęście zatrzymywaliśmy się w nieciekawych dzielnicach pełnych przemocy, biedy i brudu.. Chyba nigdy nie byłem taki przestraszony jak wtedy, ponieważ dookoła nas było pełno Afroamerykanów i Marokańczyków, którzy ciągle nas obserwowali. Dodam, że Marsylia jest pierwsza pod względem przestępczości we Francji :)
Błądziliśmy po mieście prawie do 4:30. Zmęczeni zapytaliśmy pijaną, młodą Francuzkę o wyjazd z miasta, który nie prowadzi autostradą. Ona powiedziała, że ma duży ogród i jeśli mamy namioty to może nas przenocować. Ucieszeni poszliśmy za nią, wyglądała na poważną i normalną.
Kiedy otworzyła nam swoją bramę, nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Okazało się, że jej "duży ogród" to prawdopodobnie dziupla złodziei, menelów i ćpunów. Do samego poranka nie zmrużyliśmy oka.
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Policja zawsze była pomocna :)
Zatoka w Martigues
;)
Dziupla
Na tych kanapach "spaliśmy"
?134641717431068#lat=43.386315010888&lng=5.2412771972655&zoom=13&maptype=terrain
- DST 121.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 8. Pierwsza morska kąpiel w Sete
Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 29.08.2012 | Komentarze 0
Dzień zaczynamy od wjazdu do miasta Narbonne gdzie robimy zakupy i jemy śniadanie.
Następnie kierujemy się do Beziers. W planie wyjazdu mieliśmy plan jechać przez Montpellier i Avignon, ale zdecydowaliśmy wspólnie, że nie ma po co tam jechać bo i tak nie będziemy niczego zwiedzać. Obraliśmy więc kierunek Arles.
Po drodze mijaliśmy miejscowości, które były częściowo zamknięte, ponieważ ekipy sprzątające czyściły ulice do zbliżającego się wyścigu Tour de France.
Noc spędzamy na uboczu drogi. Około 24 niebo było podejrzane, przeczuwaliśmy deszcz, ale ostatecznie nie rozkładaliśmy namiotów.. i to był błąd.
W nocy rozpętała się taka burza, że nie wiedzieliśmy czy uciekać do jakiegoś domu czy też hotelu. W pośpiechu rozkładaliśmy namioty. Źle rozłożyłem tropik i całą noc przeklęczałem przemoknięty jak kaczka w namiocie. Można powiedzieć, że miałem basen zamiast namiotu :)
Przez tą nocną burzę mieliśmy drugi dzień wyjęty z życia. Wysuszyliśmy rzeczy dopiero koło 13 i o 14 ruszyliśmy dalej. Wiedzieliśmy, że zbyt wiele nie ujedziemy, ale udało nam się dotrzeć następnego dnia do Arles ;]
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Zamczysko w Beziers
Informacja o wyścigu
?134625149929565
- DST 122.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 7. Dużo zjazdów, kierunek Perpignan
Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 29.08.2012 | Komentarze 0
Po ciężkiej, zimnej nocy przywitało nas z samego rana słońce, bezchmurne niebo oraz 13,5km zjazdu o nachyleniu 10% :)
Chcieliśmy dziś dostać się do Perpignan. Na trasie mieliśmy dużo zjazdów, więc poszło jak po maśle. Na drodze bez większych przygód, ciągle do przodu. Jedynie w Perpignan mieliśmy ogromne problemy, aby wyjechać z miasta, ponieważ nasza droga była zablokowana dla rowerów.. Jak później się okazało nie była :) Zmyliły nas znaki, które stały po drugiej stronie drogi.
Nocleg dość wcześnie kilka kilometrów przed miastem Narbonne, , aby zebrać jeszcze więcej sił na drugi dzień.
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Na szczęście to już za nami :)