Info
Suma podjazdów to 250 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień6 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec14 - 5
- 2013, Czerwiec6 - 0
- 2013, Maj4 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- 2013, Marzec2 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień7 - 4
- 2012, Lipiec19 - 5
- 2012, Czerwiec4 - 0
- 2012, Kwiecień2 - 2
- 2012, Marzec6 - 3
- 2011, Listopad1 - 1
- 2011, Kwiecień2 - 4
- 2011, Marzec9 - 0
- 2011, Luty6 - 0
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Wrzesień1 - 0
- 2010, Sierpień1 - 0
- DST 110.00km
- Sprzęt Kalkhoff
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 17. Apeniny i... BEKACZE !
Piątek, 13 lipca 2012 · dodano: 06.07.2013 | Komentarze 0
Tuż za Florencją zaczęło się nieciekawie. W oddali widoczne były góry, znów podjazdy.. to pasmo Apenin. Powiem krótko, gorzej niż w Andorze. Podjazdy nie były wielkie, ale strasznie długie i było ich sporo. Po tylu dniach jazdy nogi coraz częściej wołały o chwilę odpoczynku.
W miejscowości Consuma spotykamy naszych rodaków. Tym razem to już nie jedna czy dwie osoby a cała rodzina. I to nie jedna a trzy :) Zajechaliśmy do miejscowego małego parku, aby ochłodzić się wodą z tamtejszego źródełka. W oddali widać jakiś ludzi z dziećmi jak siedzą na ławkach i nagle słychać z tego tłumu typowe, nasze narodowe, słodkie "ku*wa mać!". Jesteśmy w domu!! :D
Przyszła do nas jakaś pani i zaproponowała miskę śliwek. Jak dowiedziała się ile i jak jedziemy powiedziała tylko "ja pierd..." :) Była bodajże z okolic Katowic albo Kielc i opiekowała się starszą panią. Z resztą nie rozmawialiśmy, ponieważ nie wydawali się jacyś "przyjaźni".
Trochę to smutne bo byliśmy tam około 10 minut, jakieś 10-15 metrów od nich, mieliśmy ze sobą narodowe barwy w postaci flagi a oni nawet nie poznali naszej flagi..
Kierujemy się do Bibbibieny a stamtąd do Rimini przez San Marino. Podczas podjazdu pod kolejną górę stwierdziliśmy, że na dziś koniec. Kopcujemy się na jakieś polanie za miejscowością Pieve San Stefano. W sumie nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że ta noc była jednocześnie dziwna, przerażająca i bardzo długa.
Rozłożyliśmy już karimaty, podjadamy i układamy się do snu. Po jakiś 15 minutach słychać przeraźliwe beczenie/ryczenie, nie wiadomo jak to nazwać. Było to straszne, ponieważ byliśmy na jakieś polanie, dookoła same lasy, do jakiejkolwiek miejscowości kawał drogi, co teraz?!! Najpierw to coś ryczało z lewej strony lasu, potem z prawej, później od tyłu. Szczerze? Prawie narobiłem w majty. Spałem z dwoma nożami aby czuć się bezpieczniej. Beczało tak jakieś 20-30 minut a potem przestało, albo sami już usnęliśmy ze zmęczenia i nie słyszeliśmy tego. Ja już wiem co to było za zwierzę, ale napiszę o tym jeszcze podczas któregoś dnia pobytu na Słowacji oraz w ostatnim dniu wyprawy, ponieważ tam też to nas spotkało ;)
Nasz FANPAGE na Facebooku - KLIKNIJ
Więcej zdjęć, DZIEŃ 17 - KLIKNIJ
Niby to Tuk-Tuk a tu marka Fiata :)
BEEEEEEE!! "Słyszałeś to?!! Ku*rwa co to?! Dawaj nóż i kładź się"