Info
Suma podjazdów to 250 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień6 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec14 - 5
- 2013, Czerwiec6 - 0
- 2013, Maj4 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- 2013, Marzec2 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień7 - 4
- 2012, Lipiec19 - 5
- 2012, Czerwiec4 - 0
- 2012, Kwiecień2 - 2
- 2012, Marzec6 - 3
- 2011, Listopad1 - 1
- 2011, Kwiecień2 - 4
- 2011, Marzec9 - 0
- 2011, Luty6 - 0
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Wrzesień1 - 0
- 2010, Sierpień1 - 0
- DST 240.00km
- Czas 07:12
- VAVG 33.33km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 3500kcal
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy wyjazd na Sobótkę i Przełęcz Tąpadło
Sobota, 12 marca 2011 · dodano: 18.03.2011 | Komentarze 0
Witajcie! Wyjazd do Sobótki był tak na prawdę moim pierwszym wyjazdem w "góry". Zwykle pokonuję trasy na płaskim terenie. Spodziewałem się tego, że sama jazda do Sobótki nie będzie dla mnie problemem, bardziej bałem się o podjazdy jakie czekają mnie w Sobótce oraz na Przełęczy Tąpadło. Wybraliśmy się w 12 osób, skład doborowy :) Zbiórka miała miejsce we Wrocławiu na skrzyżowaniu Grabiszyńskiej i Hallera. Na miejce wybrałem się z Krzyśkiem, ruszyliśmy z pod jego domu w Pasikurowicach. Po niespełna 10km obaj złapaliśmy gumę na ścieżce rowerowej we Wrocławiu.. Na szczęscie Krzysiek zadzwonił do domu i nasz serwismen przyjechał z kompletem opon :D Niestety ja wybrałem się bez zapasowej dętki.. Użyczył mi jej Łukasz, któremu chciałbym z tego miejsca gorąco podziękować, ponieważ gdyby nie on praktycznie nie ruszyłbym się z miejsca ;) Droga do samej Sobótki była bez przebojów. Grupka uciekła mi po niespełna 25km od Wrocka, tempo jazdy miało być spokojne, więc liczyłem na 30-35km/h ale jak to powiedział Łukasz "Z nimi nie umawiaj się na tempo jazdy bo i tak narzucą swoje" na szczęście za mną jechał Łukasz i razem pokonaliśmy trase. Podjazdy w Sobótce i do Przełęczy Tąpadło były dla mnie koszmarne.. Przynajmniej przekonałem się jak bardzo jest ze mną źle :D Trzeba popracować nad nogami! Pojeździli, pojeździli i wrócili do domu. Grupka znów Nam uciekła, więc wróciliśmy na spokojnie. Łukasz został we Wrocławiu a ja jeszcze miałem do pokonania 50km do Goszcza. Dałem radę ;) Jednocześnie pobiłem swój rekord w przejechanych kilometrach i czasie jazdy. Wyjazd jak dla mnie bardzo udany! ;]